Przypowieść o faryzeuszu i celniku 9Tym natomiast, którzy byli przekonani o swej sprawiedliwości, a innymi gardzili, powiedział taką przypowieść: 10“Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić: jeden był faryzeuszem, a drugi celnikiem. 11Faryzeusz skupiony na sobie tak się modlił: ‘Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak ten celnik. 12Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam’ . 13Celnik natomiast stał z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, ale bił się w piersi, mówiąc: ‘Boże, bądź miłosierny dla mnie,grzesznego’. 14Mówię wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Bo każdy kto się wywyższa, będzie poniżony; a kto się uniża, będzie wywyższony”.
Ewangelia wg Św.Łukasza, 18, 9-14
Dzisiejszą perykopę z pewnością powinni przemyśleć wszyscy. Im bardziej ktoś uważa, że jego to nie dotyczy – tym bardziej przypomina faryzeusza, który przecież też uważał się za człowieka bardzo bogobojnego. Ja też mam z tym problem. Doskonale potrafię wskazać kto np. z osób publicznych mimo głośnych deklaracji – wcale nie jest dobrym katolikiem, kto w ogóle nie rozumie przesłania chrześcijaństwa itp.itd. Każdą z takich opinii doskonale potrafię także uzasadnić i podać przykłady. Od razu czuję się lepiej – w myśl zasady “dzięki Ci, Boże, że nie jestem oszołomem”. Pewnie, wcale nie ma czym się chwalić, ale czy warto udawać, że jest się lepszym niż w rzeczywistości?
Jak się tego pozbyć? U mnie efekty są mizerne.
Przypowieść o sędzi i wdowie 1Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie zniechęcać się: 2“W pewnym mieście był sędzia, który nie bał się Boga i nie szanował ludzi. 3W tym mieście mieszkała tez wdowa, która stale przychodziła do niego z prośbą: ‘Obroń mnie przed moim przeciwnikiem’ . 4Przez pewien czas nie chciał, ale potem pomyślał sobie: ‘Chociaż Boga się nie boję ani nie szanuję ludzi, 5to uczynię zadość sprawiedliwości, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa. Niech w końcu przestanie przychodzić i mnie zadręczać’.” 6Pan powiedział: “Posłuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia! 7Bóg natomiast, czy nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy wołają do Niego dniem i nocą? Czyż będzie zwlekał w ich sprawie? 8Mówię wam, że szybko czyni zadość sprawiedliwości. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie ?”.
Ewangelia wg Św.Łukasza, 18, 1-8
Wdowa z przypowieści nieomal zadręczała sędziego swoimi prośbami i w końcu została wysłuchana. Czy to ma być wskazówka dla nas? Im bardziej będziemy marudni w modlitwie, tym większe szanse na to, że Bóg nas wysłucha? Wydaje mi się, że Jezus wyprowadza nas z błędu, akcentując właśnie różnicę. Jeżeli nawet ten sędzia dla świętego spokoju spełnił prośby, czy tym bardziej kochający Bóg nas nie wysłucha? Może największe znaczenie ma tu wytrwałość w naszej modlitwie? I to może niekoniecznie w nieustannym odmawianiu pacierza, ale bardziej w zawierzeniu Bogu.
Pamiętajmy jednak, że to nie złota rybka, nie da się pomyśleć, czego potrzebujemy i w wyniku krótszej lub dłuższej modlitwy, czekać na spełnienie naszego życzenia…
Kiedyś przeczytałam, że Bóg przychodzi z pomocą zawsze o 5 minut za późno. I zawsze zdąża….
Coś w tym jest, prawda?
Bogacz i Łazarz 19Był pewien bogaty człowiek. Ubierał się w purpurę i bisior i każdego dnia wystawnie ucztował. 20Przed bramą jego domu leżał pokryty wrzodami pewien żebrak imieniem Łazarz, 21który pragnął nasycić się resztkami ze stołu bogacza. Lecz tylko psy przychodziły i lizały mu wrzody. 22Gdy żebrak umarł, został zaniesiony przez aniołów na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pochowany. 23Cierpiąc męki w piekle, podniósł oczy i ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. 24Zawołał: “Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną! Poślij Łazarza, aby umoczył w wodzie koniec swego palca i zwilżył mój język, gdyż bardzo cierpię w tym płomieniu”. 25Lecz Abraham odparł: “Dziecko, przypomnij sobie, że ty za życia otrzymałeś swe dobra, podczas gdy Łazarz doświadczył zła. Teraz on tu doznaje pociechy, a ty cierpisz męki. 26Poza tym pomiędzy nami i wami istnieje ogromna przepaść, aby ci którzy chcieli przejść stąd do was, albo stamtąd do nas, nie mogli tego dokonać”. 27Tamten powiedział: “Ojcze, proszę cię, poślij go więc do mojego rodzinnego domu. 28Mam bowiem pięciu braci. Niech ich przestrzeże, aby i oni nie dostali się do tego miejsca męki”. 29Lecz Abraham odparł: “Mają Mojżesza i Proroków! Niech im będą posłuszni” . 30Lecz on odpowiedział: “Nie, ojcze Abrahamie! Ale gdyby ktoś z umarłych udał się do nich, nawrócą się”. 31Wtedy powiedział mu: “Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to nawet gdyby ktoś powstał z martwych, także nie dadzą się przekonać”.
Ewangelia wg Św. Łukasza 16 , 19 -31
O czym mówi dzisiejsza Ewangelia ? Odczytując na wprost – do nieba idzie ten kto cierpiał za życia, a do piekła ten, komu ziemski żywot upływał lekko i radośnie. Chyba jednak tak naprawdę to nie o to chodzi. Wydaje mi się, że wyznacznikiem nie jest tu też bogactwo czy nędza, gdyż wcale nie determinuje to, jakim ktoś jest człowiekiem. A przypowieść nie mówi nic o tym, czy bogacz i Łazarz przestrzegali przykazań. Jakie więc jest przesłanie tej perykopy? Moim zdaniem chodzi tu głównie o ostrzeżenie przed tym co może nas czekać po śmierci. O tym, że nasza ziemska egzystencja jest tylko pewnym etapem, od którego zależy nasze przyszłe szczęście lub cierpienie.
Czy dialog bogacza z Abrahamem miałby dziś inny sens? Nie sądzę. Wyobraźmy sobie, ze odwiedza nas ktoś bliski zmarły i ostrzega nas przed wynikającym z naszego złego życia wiecznym cierpieniem w piekle. Z pewnością szukalibyśmy jak najbardziej racjonalnego wytłumaczenia, że takie spotkanie to fałszerstwo lub halucynacja. A nawet gdybyśmy uwierzyli, to próby podzielenia się tą wieścią z innymi spotkałyby się co najwyżej z troską o nasze życie psychiczne. Nie ma co się oszukiwać.
Współcześni Jezusowi mieli za sobą przesłanie wynikające tylko z Starego Testamentu. My mamy dodatkowo – a właściwie to przede wszystkim – Nowy Testament. Czy jesteśmy mądrzejsi? Wprost przeciwnie. Mamy inne wyobrażenie piekła – raczej rzadko poważnie mówi się o kotłach i diabłach wokół. Faktycznie, nasz ciało zostanie pogrzebane, a dusza podlega jednak innym prawom. Czy jednak oznacza to, że nie może cierpieć ?
A niezależnie od wszystkiego – mnie samą przeraża pojęcie wieczności i nieśmiertelności. Tym bardziej, że to, jakie one będą – zależą od tego jak postępujemy tu i teraz. A to oznacza, że każda chwila naszego życia może być ta kluczową i przeważającą. Czujecie tą odpowiedzialność?
Jak w tym kontekście odebrać relacje ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną i doświadczyli zjawiska określanego jako “życie po życiu”? Swoją drogą, to ciekawe, że wszyscy dzielący się takimi doświadczeniami mają piękne doznania. Może z piekła nie ma powrotu mimo coraz skuteczniejszych metod reanimacji? A może nikt nie chce się chwalić?
Przypowieść o nieuczciwym zarządcy 1Mówił tez do uczniów: “Był pewien bogaty człowiek. Miał on zarządcę, którego oskarżono, że trwoni jego majątek. 2Wezwał go więc i oświadczył mu: ‘Cóż to słyszę o tobie ? Rozlicz się ze swojego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać’. 3Wtedy pomyślał sobie zarządca: ‘Co zrobię, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. 4Wiem, co zrobię, żeby ludzie przyjęli mnie do swoich domów, gdy zostanę usunięty z zarządu’.5Przywołał dłużników swego pana, każdego z osobna i zapytał pierwszego: ‘Ile jesteś winien mojemu panu?‘ 6Ten odpowiedział: ‘Sto beczek oliwy’. Wtedy powiedział mu: ‘Weź swoje zobowiązanie, usiądź i napisz szybko” pięćdziesiąt’. 7Potem zapytał drugiego: ‘A ty ile jesteś winien ?’ . Ten odpowiedział: ‘Sto miar zboża’. Polecił mu: ‘Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt’. 8Pan pochwalił nieuczciwego zarządce za jego rozsądek. Bo synowie tego świata są wśród podobnych sobie bardziej rozsądni niż synowie światłości.
Mądre korzystanie z dóbr ziemskich 3Mówię wam: Używajcie nieuczciwej mamony do zjednywania sobie przyjaciół, aby przyjęto was do wiecznych mieszkań, gdy się już ona skończy. 10Kto jest wierny w małej rzeczy, jest wierny i w wielkiej, a kto w małej rzeczy jest nieuczciwy, jest nieuczciwy i w wielkiej. 11Jeśli więc nie jesteście wierni w zarządzaniu nieuczciwą mamoną, kto wam powierzy prawdziwe dobro. 12I jeśli w cudzych sprawach nie jesteście wierni, kto wam powierzy wasze? 13Żaden sługa nie może służyć dwóm panom, gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował, albo jednemu będzie oddany, a drugiego zlekceważy. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Ewangelia wg Św.Łukasza, 16, 1-13
Jak to jest z tą mamoną? Czy bogactwo, majątek koniecznie muszą być nieuczciwe, a nie być efektem ciężkiej pracy? Wprawdzie ja sama nie zgromadziłam żadnych ziemskich bogactw i nie mam takich dylematów osobistych, ale uważam, że człowiek bogaty, zaradny i pracowity wcale nie musi być hochsztaplerem. I wcale nie musi być chciwy. Zdobyte uczciwie bogactwo może służyć dobru, być wykorzystane w słusznej sprawie. I wcale nie musi to być proste rozdawnictwo ubogim – może nawet lepszym wyjściem jest stworzenie miejsc pracy, które zapewnią utrzymanie innym? Moim zdaniem takie działanie pozwoli pomóc większej liczbie osób i to przez dłuższy czas. Środki rozdawane szybko się skończą, mądrze inwestowane zostaną pomnożone.
Dzisiejsze czasy są zdominowane przez pieniądz – nie ma nic za darmo, za wszystko trzeba zapłacić. Łatwo się zgubić dążąc do tego, aby mieć ich więcej i więcej. Potrzeb oczywiście jest wiele, ale czy na pewno wszystkie są niezbędne do zaspokojenia? Głód można zaspokoić suchym chlebem jak i chlebem grubo posmarowanym masłem, obłożonym plastrem drogiej szynki. Oczywiście też lubię szynkę, nie cierpię margaryny, ale chleb z szynką nie może być celem samym w sobie. No i warto uważać, aby nie przesadzać. Wielkość tej przesady łatwo zauważyć w koszu na śmieci – tam widać, co i ile za dużo kupiliśmy i zostało to zmarnowane.
1Przypowieść o zaginionej owcy Schodzili się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby go słuchać. 2Faryzeusze jednak i nauczyciele Pisma szemrali: “On przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. 3Opowiedział im wtedy tę przypowieść: 4“Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie szuka tej zaginionej, aż ją znajdzie? 5A kiedy ją znajdzie, bierze ją z radości na ramiona. 6Po powrocie do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów i mówi im: “Cieszcie się ze mną, bo znalazłem moją zaginioną owcę” . 7Mówię wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika. który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Przypowieść o zagubionej drachmie 8Albo gdy jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czy nie zapala lampy, nie zamiata domu i nie szuka starannie aż ją znajdzie? 9A kiedy ją znajdzie, zwołuje przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. 10Mówię wam: Taka sama jest radość wśród aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca. Przypowieść o miłosiernym ojcu 11Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. 12Młodszy z nich rzekł do ojca: “Ojcze, daj mi część majątku, która mi przypada. Wtedy on rozdzielił między nich majątek . 13Niedługo potem młodszy syn zabrał wszystko i wyjechał do dalekiego kraju. Tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. 14Kiedy wszystko wydał, nastał w tym kraju wielki głód i również i on zaczął cierpieć niedostatek. 15Poszedł więc i zatrudnił się u jednego z mieszkańców tego kraju, a on posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. 16Pragnął najeść się strąkami, którymi karmiły się świnie, ale i tego nikt mu nie dawał. 17Zastanowił się nad sobą i stwierdził: Tylu najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja ginę tu z głodu. 18Wstanę i pójdę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie. 19Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników. 20Wstał więc i poszedł do swojego ojca. A kiedy jeszcze był daleko, zobaczył go ojciec i ulitował się. Pobiegł, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21Syn mu powiedział: Ojcze zgrzeszyłem wobec ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. 22Wtedy ojciec powiedział do swoich sług: Szybko przynieście najlepszą szatę i ubierzcie go. Włóżcie mu pierścień na rękę i sandały na nogi. 23Przyprowadźcie tłuste cielę i zabijcie je. Będziemy jeść i bawić się, 24bo ten syn mój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. 25Tymczasem jego starszy syn był na polu. Gdy wracał i był już blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. 26Przywołał jednego ze sług i pytał, co się wydarzyło. 27On mu powiedział: Twój brat wrócił i ojciec zabił tłuste cielę, bo odzyskał go zdrowego. 28Wtedy rozgniewał się i nie chciał wejść. Wyszedł więc ojciec i zachęcał go do wejścia . 29Lecz on powiedział do ojca: Tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twego polecenia, ale ty nigdy nie dałeś mi nawet koźlęcia, abym mógł się zabawić z przyjaciółmi. 30A gdy wrócił ten twój syn, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, zabiłeś dla niego tłuste cielę. 31On mu odpowiedział: Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, należy do ciebie. 32Przecież trzeba się bawić i radować, bo ten twój brat był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się.
Ewangelia wg Św. Łukasza, 15 , 1- 32
Liturgia na dziś to trzy znane przypowieści. Wszystkie mają jedno wspólne przesłanie i to w dodatku takie, które z ludzkiego punktu widzenia wydaje się bardzo niesprawiedliwe. Jak to możliwe – żyjemy zgodnie z naukami Jezusa, staramy się, przestrzegamy przykazań, ktoś inny grzeszy całe życie, nawracając się czasem dopiero w ostatniej chwili i okazuje się, że to właśnie przez tego kogoś – większa jest w niebie radość? Jak to możliwe? W dodatku Jezus oczekuje, że my też będziemy się z tego cieszyć.
Wydaje się to trudne – na co dzień jesteśmy przyzwyczajeni do rywalizacji, oczekujemy nagrody za swoją dobrą, uczciwą pracę i widząc, gdy ktoś inny dostaje nagrodę, której sobie wcale nie wypracował – czujemy się niedocenieni i rozczarowani. A z dzisiejszej perykopy dowiadujemy się, że po tamtej stronie będzie tak samo. Czy można wyobrazić sobie, że zbawiony zostanie także jakiś najgorszy zbrodniarz, który w ostatniej chwili zdążył się nawrócić? I to jest powód do radości?
Też mam z tym problem, ale staram się spojrzeć na to z nieco innej perspektywy. Niezależnie od tego jacy są inni ludzie – spoglądam na siebie samą i na to z czym ja stanę przed Bogiem. Takie spojrzenie w wewnętrzne lustro wcale nie pokazuje mi doskonałego obrazu, niestety. Co z tego, że inni być może są gorsi? To nie jest żadne usprawiedliwienie. Boże miłosierdzie też jest mi bardzo potrzebne. Czy wierząc w nie i licząc na nie mogę zabraniać tego innym? W tym kontekście patrząc – chyba jakoś łatwiej jest już próbować cieszyć się, że nawet ci najgorsi przeszli “na jasną stronę mocy”….
Znalezienie zagubionej drachmy czy odłączonej od stada owcy może być powodem do radości. Gdy jeszcze do tego dojdzie powrót do domu syna marnotrawnego – radość jest już naprawdę wielka.
Niebezpieczeństwo bogactw 13 Ktoś z tłumu odezwał się do Niego: “Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, aby podzielił się ze mną spadkiem”. 14 Lecz On mu odpowiedział: “Człowieku, któż mnie ustanowił sędzią lub rozjemcą nad wami? “. 15 Powiedział tez do nich: “Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo życie nie polega na gromadzeniu bogactwa anie nie zależy od tego, co się posiada””. 16 I opowiedział im przypowieść: “Pewnemu bogatemu człowiekowi obficie obrodziła ziemia. 17 Zastanawiał się: ‘Co mam zrobić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plonów ?’. 18 W końcu postanowił: ‘Zrobię tak: zburzę moje spichlerze i zbuduję większe. Tam wszystko zgromadzę: zboże i moje dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie dobra, starcza ci na długie lata; odpoczywaj, jedz, pij i baw się !’. 20 Tymczasem Bóg powiedział do niego: ‘Głupcze, tej nocy życie ci będzie odebrane. Komu więc przypadnie to, co przygotowałeś? ‘. 21 Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.
Ewangelia wg Św.Łukasza 12, 13-21
Czy bogacenie się jest grzechem? Wydaje mi się, że nie, ale też chyba nie o to chodzi w tej przypowieści. Problemem, na który zwraca Jezus uwagę jest to, jakie priorytety i bogactwa są istotne dla nas w życiu. Cóż z tego, że uda mi się zgromadzić dobra materialne w życiu doczesnym jeżeli przed Bogiem stanę z pustymi rękoma? A konta bankowego i super wyposażonego mieszkania z sobą nie zabiorę. I nawet jeżeli na cmentarzu będę mieć wspaniały bogaty nagrobek – cóż mi z tego przyjdzie ?
Jest takie polskie przysłowie “indyk myślał o niedzieli, a w sobotę mu łeb ucięli” – czyż nie pasuje do tej przypowieści? I jednocześnie stanowi przestrogę dla nas wszystkich – nie wiedząc kiedy będzie nam odebrane życie – nie możemy odkładać “zbierania dobra” na później. Nie da się żyć w ten sposób, że najpierw się wyszumię, użyję życia, a potem, na starość czy w ciężkiej chorobie – nawrócę się. Tego “potem” może nie być. O tym jakie bogactwo zgromadzimy więc na chwilę naszego spotkania z Bogiem – warto więc zadbać już teraz. Tak samo jak dziś pracując – zbieramy sobie pieniądze na przyszłą emeryturę. I jak inwestujemy nasz czas, miłość i poświęcenie w nasze dzieci, które być może kiedyś, gdy to my będziemy potrzebować opieki – odwdzięczą się nam.
Miłosierny Samarytanin 10Pewien znawca Prawa wystąpił i zapytał Go podchwytliwie: “Nauczycielu, co powinienem czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?”. 26On mu odrzekł: “Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”. 27On odpowiedział: “Będzieszmiłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swym umysłem; a swego bliźniego jak samego siebie“. 27Powiedział mu: “Odpowiedziałeś poprawnie. Czyń tak, a będziesz żył !”. 29On zaś, chcąc siebie usprawiedliwić,, zapytał Jezusa: “A kto jest moim bliźnim ?”. 30Jezus, nawiązując do tego, powiedział: “Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce bandytów. Oni go obrabowali, pobili i zostawiając ledwie żywego, odeszli. 31Przypadkiem schodził ta drogą pewien kapłan. Gdy go zobaczył, ominął go z daleka. 32Podobnie i lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, ominął z daleka. 33Pewien zaś Samarytanin, będąc w drodze, przechodził obok niego. A gdy go ujrzał, ulitował się. 34Podszedł i opatrzył jego rany, zalewając je oliwą i winem. Potem wsadził go na swoje juczne zwierzę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. 35Nazajutrz wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i powiedział: Opiekuj się nim, a jeśli wydasz więcej, oddam ci, gdy będę wracał. 36Jak sądzisz, który z tych trzech okazał się bliźnim napadniętego przez bandytów?” 37On odpowiedział: “Ten, który okazał mu miłosierdzie”. Jezus powiedział do niego: “Idź i czyń podobnie”.
Ewangelia wg Św. Łukasza 10 , 25-37
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest jedną z najbardziej znanych. Nie oznacza to jednak, że jej przesłanie jest stosowane w życiu codziennym, również dzisiaj. Piękna historia o człowieku, który potrafił nie myśleć o różnicach religijnych czy etnicznych dzielących go od leżącego przy drodze Żyda, a zobaczył w nim po prostu potrzebującego pomocy człowieka.
Czy my tak potrafimy? Czy nie jest łatwiej po prostu odwrócić głowę, ominąć z daleka? Mamy na to nawet dobre współczesne określenie: znieczulica. Nie zauważamy lub nie chcemy widzieć kogoś, komu powinniśmy pomóc w potrzebie. Oczywiście zawsze znajdziemy dla siebie usprawiedliwienie: bardzo się spieszę, inni są bliżej, wpakuję się w kłopoty itp. Samarytanin z przypowieści tez mógłby powiedzieć: to nie moja sprawa, Samarytanie i Żydzi to wrogowie, niech mu pomogą inni. Nie zrobił tego – widział bliźniego w potrzebie.
W dzisiejszych czasach ma to szczególne znaczenie. Codziennie do naszych granic zbliżają się kolejni uchodźcy. Ukraińców przyjęliśmy, z wielkim sercem i poświęceniem. A jak reagujemy na tych, którzy koczują na granicy z Białorusią? Są obcy nam kulturowo, religijnie, mają inne zwyczaje i własne tradycje, uciekają przed wojną. Jak na nich patrzymy? Kim dla nich jesteśmy? Kapłanem, lewitą czy Samarytaninem? I kim powinniśmy być? Jak wypełniamy słowa Jezusa z perykopy “Idź i czyń podobnie” ?
Schodzili się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Faryzeusze jednak i nauczyciele Pisma szemrali: “On przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy tę przypowieść. Przypowieść o miłosiernym ojcu Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: “Ojcze, daj mi część majątku, która mi przypada. Wtedy on rozdzielił między nich majątek. Niedługo potem młodszy syn zabrał wszystko i wyjechał do dalekiego kraju. Tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. Kiedy wszystko wydał, nastał w tym kraju wielki głód i również i on zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł więc i zatrudnił się u jednego z mieszkańców tego kraju, a on posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął najeść się strąkami, którymi karmiły się świnie, ale i tego nikt mu nie dawał. Zastanowił się nad sobą i stwierdził: Tylu najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja ginę tu z głodu. Wstanę i pójdę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników. Wstał więc i poszedł do swojego ojca. A kiedy jeszcze był daleko, zobaczył go ojciec i ulitował się. Pobiegł, rzucił mu się na szyję i ucałował go. Syn mu powiedział: Ojcze zgrzeszyłem wobec ciebie. Już nie jestem godny nazywać się twoim synem. Wtedy ojciec powiedział do swoich sług: Szybko przynieście najlepszą szatę i ubierzcie go. Włóżcie mu pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie tłuste cielę i zabijcie je. Będziemy jeść i bawić się, bo ten syn mój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem jego starszy syn był na polu. Gdy wracał i był już blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał, co się wydarzyło. On mu powiedział : Twój brat wrócił i ojciec zabił tłuste cielę, bo odzyskał go zdrowego.. Wtedy rozgniewał się i nie chciał wejść. Wyszedł więc ojciec i zachęcał go do wejścia. Lecz on powiedział do ojca: Tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twego polecenia, ale ty nigdy nie dałeś mi nawet koźlęcia, abym mógł się zabawić z przyjaciółmi. A gdy wrócił ten twój syn, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, zabiłeś dla niego tłuste cielę. On mu odpowiedział: Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, należy do ciebie. Przecież trzeba się bawić i radować, bo ten twój brat był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się
Ewangelia wg Św. Łukasza, 15, 1-3, 11-32
Przypowieść o synu marnotrawnym wydaje się być bardzo niesprawiedliwa: posłuszny ojcu, przecież pracowity syn wyraźnie jest pokrzywdzony w stosunku do marnotrawnego brata. Wygląda tak, jakby bardziej opłacało się być trwoniącym majątek ojca utracjuszem niż sumiennym i pracowitym, wspomagającym ojca synem. Co gorsza, każdy z pewnością potrafi wskazać własny przykład, że komuś tam powodzi się dużo lepiej, los mu sprzyja i to mimo tego, że jest złym człowiekiem. Niesprawiedliwe, prawda? Powinniśmy się jednak z tego cieszyć, gdyż to na szczęście dla nas samych.
W świetle tej przypowieści każdy z pewnością widzi siebie bardziej w roli syna posłusznego niż marnotrawnego. Czy jednak tak jest naprawdę? W mniejszym lub większym stopniu każdy z nas jest jednak takim synem (córką) marnotrawnym, czasem upadającym, a potem wracającym. Na szczęście zawsze czeka na nas miłosierny Ojciec, który cieszy się z każdego naszego powrotu.
Bo tak naprawdę to ta przypowieść jest przede wszystkim o miłosiernym Ojcu, a mniej o marnotrawnym synu…
Pokuta czy zniszczenie W tym czasie przyszli jacyś ludzie, którzy opowiedzieli Mu o Galilejczykach, których Piłat zabił, gdy składali ofiary. On im tak powiedział: „Uważacie, że ci Galilejczycy, którzy to ucierpieli, byli większymi grzesznikami od wszystkich innych Galilejczyków? Otóż nie! Ale mówię wam, że jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Czy uważacie, że tamtych osiemnastu, na których zawaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż wszyscy mieszkańcy Jeruzalem ? Otóż nie! Ale mówię wam, jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Przypowieść o drzewie figowym Opowiedział im taką przypowieść: „Ktoś miał w swojej winnicy drzewo figowe. Gdy przyszedł szukać na nim owocu, nic nie znalazł. Powiedział więc do ogrodnika: ‚Już od trzech lat przychodzę szukać owocu na tym drzewie, a nie znajduję. Wytnij je! Po co jeszcze wyjaławia ziemię?’ Lecz on mu odpowiedział: ‚Panie, pozostaw je jeszcze na rok. Ja okopię je i obłożę nawozem. Może zaowocuje. A jeśli nie, wtedy je usuniesz”.
Ewangelia wg Św. Łukasza, 13, 1-9
Mam wrażenie, że dzisiejsza perykopa to wielka sprzeczność. Pierwsza część mówi o tym, że niezależnie od tego jak żyjemy i ile grzechów mamy na sumieniu – możemy w mgnieniu oka zginąć. Część druga natomiast jakby daje nam szansę, nie skazuje nas od razu, a pozwala na nawrócenie. Zdecydowanie bardziej do mnie przemawia.
Drzewo figowe (choć nie tylko – to samo można powiedzieć o jabłoni, gruszy, śliwie itd.), które nie wydaje owocu, nadaje się chyba rzeczywiście tylko do wycięcia. Jednak jest to wyjście ekstremalne, dzisiejsza przypowieść mówi o „daniu szansy”, aby nawet takie jałowe drzewo spróbować ożywić, pobudzić do wydawania owoców. Co nam to mówi? Może to, że jesteśmy też takim drzewem figowym? Czy przynosimy owoce? I co trzeba zrobić, aby było ich więcej? Bóg daje nam kolejne szanse, nie skazuje nas od razu na wycięcie. Może, aby je wykorzystać, powinniśmy spojrzeć na siebie (choć i na innych ludzi także) jak ogrodnik z przypowieści? Co może być takim nawozem, wodą, które sprawią, że zaczniemy naprawdę przynosić owoce?
Jesteśmy w połowie Wielkiego Postu. Znajdźmy czas na rekolekcje, na nabożeństwo wielkopostne też post, modlitwę i jałmużnę. To dobry czas, aby spróbować o tym pomyśleć, nawet jeżeli komuś się wydaje, że nie potrzebuje, gdyż pięknie się rozwija i owocuje.
No i przy okazji pamiętajmy, że dobry ogrodnik nie skazuje nikogo na wycięcie, a więc warto spojrzeć także na inne drzewa nie pod kątem wycięcia, ale jak je nawieźć i podlać, aby też zaczęły owocować?